Czternastego września 2019 r. minęły dwa lata, odkąd zachorowałam. Piątego listopada 2019 r. minął rok, odkąd napisałam swojego ostatniego posta. Ale ten czas leci, co? Wiem, w poprzednim poście obiecałam, że wrócę. Właściwie miałam już napisanego kolejnego posta, miałam go publikować, ale w ostatniej chwili go skasowałam. Chciałam wyjaśnić powód dla którego przestałam pisać, dlatego, że wielu z Was pytało, kiedy pojawi się nowy post i dlaczego milczę. Usunęłam go jednak, zabrakło mi wtedy odwagi na jego publikację, nie miałam siły tłumaczyć się i otwierać, to było w tamtym momencie dla mnie zbyt trudne, nie tego już potrzebowałam. Miało to związek przede wszystkim z moją drugą operacją kolana, otwarciem, zaraz po drenażu, który się nie udał, a na którym zawiesiłam swoją historię oraz z zakończeniem mojego szpitalnego leczenia.. słuchałam siebie i swojego serca, swojej głowy.. i to zdecydowanie nie był dobry moment na publikację. To był zły moment i zła treść. Żałowałabym, że go o