2. Szczęśliwa trzynastka.


Jeśli by wierzyć w zabobony – mój los byłby już przesądzony..

Ostatnie dni były dla mnie bardzo intensywne.
 Mam dopiero (albo i już?) 23 lata, ale mimo wszystko myślę, że już kilkanaście cięższych wiosen przeżyłam. Patrząc wstecz – nie było kolorowo. W jedne kłopoty pakowałam się niegdyś na własne życzenie (taka moja uparta natura), inne z kolei pojawiały się przypadkiem, jak trefny los na loterii. Zamiast bonu o wartości miliona dolców, wpadała mi w ręce wielka puszka Pandory. Kąsała i żądliła okrutnie, ale zawsze jakoś udawało mi się prędzej, czy później wychodzić z opałów obronną ręką. Była to często droga usłana grubymi cierniami, hektolitrami łez i zaciśniętą pięścią.

Wierzę w przeznaczenie, wierzę, że wszystko w życiu jest po coś i nic nie dzieje się bez przyczyny. Wierzę, że zawsze po każdej burzy wychodzi słońce, dlatego każde swoje dotychczasowe niepowodzenie tłumaczyłam sobie, że: Trochę mi popada na łeb, trochę błyśnie i zagrzmi, ale zaraz.. za chwileczkę.. wyjrzy jakiś promyk słoneczka, jakaś nowa nadzieja i wszystko zacznie się pomyślnie układać, a sprawy, które dotąd nie układały się po mojej myśli były po prostu drogą ku temu, aby zauważyć inne ważne i istotne rzeczy w moim życiu, których być może do tej pory nie dostrzegałam.
I to myślenie zawsze tak mocno(!) trzymało mnie przy życiu, trzymało mnie w tym moim głupkowatym uśmiechu, pozytywnym myśleniu i czerpaniu jak najwięcej z bieżącej chwili, nawet jeśli serce krajało się w drobny mak.

Wierzę też w zabobony, ale nie wszystkie, spokojnie.. czarownicą nie jestem.
...
(jeszcze ☺)

Lubię przeglądnąć sobie jakieś szalone horoskopy, poczytać senniki, czy powróżyć z wosku. Trochę z ciekawości, trochę ze swej infantylności. Czarny kocur też wzbudza we mnie sporo niepokoju. Koty to w ogóle dla mnie bardzo zagadkowe i tajemnicze zwierzęta, nie zdziwiłabym się, gdyby faktycznie okazało się, że w swej przeszłości mają one wiele wspólnego z sabatem czarownic.
No, ale do sedna.. ta moja pechowa/szczęśliwa trzynastka. Zawsze mi towarzyszyła, czy to na boisku szkolnym, czy jako numer w dzienniczku, moja mamuśka jest również z 13 maja. To chyba jedyny przesąd o którym myślę zawsze w samych superlatywach, bo do tej pory moja szczęśliwa trzynastka była po prostu szczęśliwą trzynastką.

Cała ta podróż z Indii do Polski to było niesamowite szczęście, to był naprawdę niesamowity cud, że o własnych nogach, w tragicznym stanie, po prostu niczym wrak człowieka udało mi się dojechać do domu. Dwa dni podróży, dwa samoloty, zmiana ciśnienia, oczekiwanie na wszystkie odprawy i na koniec jeszcze ta przeprawa pociągiem z Warszawy do Wrocławia... A w sercu ten przeklęty nowotwór. Nie życzę tego najgorszemu wrogowi. Ból jaki ta bestia wyrządza w momencie, gdy nie jest jeszcze w żaden sposób pod lekarską kontrolą jest nie do opisania. Człowieka ogarnia okrutna bezsilność, a ja czego jak czego, ale bezsilności nienawidzę. Nienawidzę rozkładać rąk w bezsilności.
Skąd pani ma siłę, aby stać jeszcze na własnych nogach?” - to pierwsze pytanie, które zadali mi lekarze, gdy pojawiłam się we wtorek 19 września na ostrym dyżurze.

Miłość i nostalgia” - przeszło mi przez głowę.
Myślę, że właśnie takie momenty ukazują człowiekowi całą prawdę o nim samym. O tym jak bardzo pragnie żyć i jak wiele jest w stanie znieść, byle by tylko zobaczyć swoich bliskich i wrócić do swojego kraju. W tamtym momencie nie liczyło się dla mnie nic innego. Odcięłam się kompletnie, skupiłam całą swoją energię w tą podróż, poinformowałam tylko najbliższe mi osoby, zacisnęłam zęby i obiecałam sobie, że zrobię wszystko, aby ją przetrwać. Kompletnie nie byłam świadoma tego co mi dolega, chociaż domyślałam się, że naprawdę jest bardzo źle. Zaryzykowałam i postawiłam wszystko na jedną kartę. Okrutnie biłam się z myślami. Cierpienie, które zadawał mi nowotwór było ogromnie uciążliwe. Dekoncentrował i zbijał z tropu, chciał wykorzystać każdy mój słaby punkt. Kanalia.
Kilka lat temu już raz chciał mnie usidlić – wygrałam tamtą walkę, dlatego obiecałam sobie, że zrobię wszystko, aby i tym razem nie zawieść. Kupiłam bilet w jedną stronę, wsiadłam do samolotu i pociągu byle jakiego, nie dbałam o bagaż, ściskałam w ręku swój kamyk zielony i zaryzykowałam. Doszłam do wniosku, że wolę umrzeć w trakcie tej podróży, ale żyć w zgodzie z własnym sumieniem, zawalczyć o siebie, kierując się miłością, tęsknotą i bezpieczeństwem. Musiałam mieć tą świadomość, że robię wszystko, co w mojej mocy. Bo mogłam przecież też zostać w Indiach, jednak nie zrobiłam tego. Myślę, że ta decyzja to na pewno zakończyłaby się nekrologiem.
Kto nie ryzykuje – ten nie pije szampana”

Niestety.. z szampanem nikt na mnie w Polsce nie czekał.
Czekały na mnie inne wieści. Obudziłam w sobie potwora i teraz muszę się z nim zmierzyć. Biorę to na klatę, bo po prostu nie mam innego wyjścia. Szampan może poczekać. Otworzę i wypije wraz ze swoimi cudownymi ludźmi jeszcze nie jednego szampana.

A wiesz dlaczego?

Bo leżę pod trzynastką ☺ 

~ non omnis moriak

Komentarze

  1. Trzynastka może być szczęśliwą liczbą. Koty też potrafią uszczęśliwiać. Wszystko zależy jak na to wszystko patrzymy. Życzę dużo radości życia i zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, wszystko siedzi w naszej głowie. Dziękuję bardzo, pozdrawiam mocno.

      Usuń
  2. Powodzenia w walce, trzymam kciuki! PS, czy można Twój blog zasubskrybować jakoś na facebooku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem właśnie w trakcie zakładania fanpage'a na Facebook'u. Odnośnik jest jeszcze nieaktywny, ale lada chwila w zakładce 'Menu' na moim blogu pojawi się taka opcja. Zapraszam, dziękuję i mocno pozdrawiam.

      Usuń
    2. Fanpage na Facebooku jest już dostępny pod nazwą "nonomnismoriak". Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Pomodlę się za Panią. Modlitwa czyni cuda, a Jezus Chrystus uzdrawia z najcięższych chorób. Niejeden człowiek już się o tym przekonał. Życzę, aby Pani tego również doświadczyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo z całego serca za modlitwę. Ja również jestem wierząca i modlę się co dziennie, dlatego wiem, że z tego wyjdę. Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję. Życzę dużo zdrowia.
~nonomnismoriak

Popularne posty z tego bloga

10. Co mnie zabija? Chemia, czy sterydy?

1. Nowotwór krwi zamieszkał we mnie - moja historia.

11. Drenaż kolana - operacja, która się nie udała.